Udział w 12 godzinnym biegu w Rudzie Śląskiej był dla mnie jednym z dwóch poważnych tegorocznych startów. Oczywiście wszystkie zawody, w których biorę udział traktuję serio, jednak, oprócz 24 godzinnych wrześniowych zmagań w Katowicach, właśnie start w Rudzie Śląskiej miał być przysłowiową wisienką na torcie. Cały cykl przygotowań, formuła treningów, czy nawet udział w innych zawodach podporządkowane były w pierwszej części sezonu właśnie rudzkim zmaganiom. Był to eksperyment, który miał dać odpowiedź, czy własne doświadczenia z poprzednich lat startów pozwolą się samemu, bez udziału żadnych zewnętrznych planów treningowych, odpowiednio przygotować, do nie ma co ukrywać, zawodów o ponadprzeciętnym stopniu trudności. Czytaj dalej
piątek 16, Maj, 2014