Piwna Mila 2020 – co tutaj się działo! Sportowe emocje na najwyższym poziomie, walka, rywalizacja, litry piwa i latające pawie! To chyba jedyne zawody, na których dzieci na trybunach krzyczą: „Mamo, pij szybciej to piwo!!!”, a zakonnica w miniówie i białych pończochach biega i pije razem z lemurem i alpinistą.
Ale zacznijmy od początku… Już po raz czwarty udało nam się symbolicznie zakończyć sezon biegowy, czyli połączyć przyjemne (bieganie) z przyjemnym (piwko i dobra zabawa). W ostatnią niedzielę, w sekretnym miejscu w centrum Warszawy, na stadionowej bieżni, zorganizowaliśmy kolejną klubową Piwną Milę. Dla wielu z nas jest to wydarzenie roku, oczekiwane zarówno przez uczestników jak i kibiców.
Tym razem zawody odbyły się w jednej turze, co odbiło się pozytywnie na rywalizacji zawodników. Na starcie stanęło około 30 osób, nasi klubowicze oraz liczni goście. Sporą część zawodników, jak i zajmujących podium, stanowili członkowie zaprzyjaźnionego klubu WITC.
W samo południe, trzykrotna Królowa Piwnej Mili, która z powodu kontuzji brała tylko honorowy udział, odgwizdała start i dała sygnał do otwarcia puszek z piwem i wlewania go do gardeł biegaczy. Kilka sekund i już pierwsi zawodnicy biegli pierwsze okrążenie wokół stadionu. Dla nikogo chyba nie było zaskoczeniem, że w czołówce był nasz Julek, który tylko do połowy okrążenia był drugi i w mistrzowskim stylu wyprzedził Olivera i dowiózł zwycięstwo do samej mety, po drodze wychylając kolejne trzy piwka, tak jakby robił to od kołyski.
Jednakże nie wszystkim tego dnia piwo smakowało tak jak Julkowi i kilka osób spędziło sporo czasu w strefie startowej przy spożywaniu kolejnych puszeczek. W końcu, ostatnim zawodnikom udało się ukończyć tę morderczą konkurencję. Nie obyło się bez latających ptaków i karnych okrążeń – to naprawdę trudne zawody, tym bardziej, że pogoda jak zwykle nam bardzo dopisała i prażące słoneczko sprawiło, że wypity trunek dość szybko uderzał do głowy.
Po zawodach, jak co roku nie obyło się bez wegańskiej wyżerki, była jak zwykle „bawarska” sałatka, tym razem aż 12 kilo! kimchi, pasty, ciasto i chyba nikt głodny i niezadowolony imprezy nie opuścił. W tym roku każdy zawodnik otrzymał niezwykłe medale, było to jadalne, wegańskie ciasteczka w kształcie kufla z piwem, których autorem była Kropka.
Punktem kulminacyjnym była dekoracja zwycięzców. Wszyscy na podium otrzymali statuetki stworzone przez naszego artystę Adama. Nagrody wręczała dotychczasowa trzykrotna Królowa Piwnej Mili – Siva, która w tym roku przekazała przechodnią koronę piwnej królowej tegorocznej zwyciężczyni – Viktorii.
W kategorii męskiej podium wyglądało następująco:
- Julek Borawski – Vege Runners
- Oliver Kunc – WITC
- Tomasz Kowalski – WITC
Natomiast w kategorii żeńskiej, na podium kształtowało się tak
- Viktoria Khakimava – WITC
- Katarzyna Kropiak – Vege Runners
- Marta Wyrzykowska – Szałaj – Polonia Warszawa MTB
Nagrodziliśmy również naszych przebierańców. W związku z tym, że potencjalnych zwycięzców w kategorii „Najlepsze przebranie” było więcej niż nagród, musieliśmy zrobić dogrywkę i nagrody otrzymali ci, którzy najszybciej wypili kolejne piwo…
Z reporterskiego obowiązku należy dodać, że Pani fotograf i Pan kamerzysta (dzięki Zajki) ufundowali nagrody dla dwóch zawodników, którym ptak postanowił ulecieć.
I to byłoby na tyle, kolejna piwna mila za rok, ja już czekam. Dzięki dla wszystkich współorganizatorów, sędziów, zawodników, kibiców. Ta impreza pokazuje, że jesteśmy prawdziwą drużyną, która działa jak dobrze naoliwiona maszyna.
Kostek
Foty: Baba z Aparatem/ Ewa Lubia