Początek września w obłędnym miejscu pod Białymstokiem ze świetna ekipa VegeRunners. Aha zapomniałam o bieganiu. Tak, plan mój był taki, żeby cieszyć się bieganiem po lesie w dystansie półmaratonu, żeby tego cieszenia było odpowiednio dużo. Miasteczko Supraśl, ścieżka rowerowa Białystok-Supraśl, rowerowy pomysł Sarah i Ewy wypalił. Radość z jazdy nocą w zupełnej ciemności. Genialne rozmowy.
Atmosfera biegu była bardzo kameralna, miało się wrażenie, że jest się w grupie dobrych znajomych, którzy podzielają Julkowe poczucie humoru. Na tym samym dystansie biegł Łukasz (1 miejsce)- od początku było wiadomo,że wygra to i Julek (2 miejsce)- który też to wygrał. I jeszcze Paweł, który też to wygrał (4miejsce). Ja biegłam w swojej strefie komfortu, upijając się lasem, powietrzem, ciszą. Największe zwolnienia miałam na punktach żywieniowych- ależ tam były delikatesy – daktyle i oliwki. Trasa zróżnicowana – dużo lasu, piachu, trochę podbiegów i zbiegów . Z kolei Sarah wybiegała sobie 2 miejsce w dystansie 10km. Brawo. Towarzyszył nam też Andrzej, który mimo posiadania pakietu nie mógł wystartować. Po biegu na wszystkich czekała fura vegan jedzenia, pierwszy raz zjadłam cała duża pizzę! i słoik masła orzechowego na czekoladzie!
Dla organizatorów pokłony! A VegeRunners najlepsi !
Ewa