Nasze chłopaki pokazali klasę podczas tegorocznej Krwawej Pętli (Bike&Run), bo już po 21 godzinach i 15min ( po pokonaniu 250 km) zameldowali się na mecie wygrywając ten morderczy wyścig. Ustanowili nowy rekord trasy bez supportu (bez pomocy osób trzecich).
1. Trasa: Trudniejsza. Przez susze było dużo, dużo więcej piachu, więcej bardzo ciężkich odcinków dla rowerzystów. Po burzach zwalone drzewa. Przy Starych Grochalach zwalone drzewa w wąwozie wymagały długiego szukania wariantu przejścia. Poza tym szlak z roku na rok się pogarsza, zarasta. W lasach chotomowskich rzeźnia totalna, zasieki jak na froncie. Łatwiej było na odcinkach podmokłych, sucho nawet na bagnach. Ale całościowo na pewno trudniej.
2. Team: Wcześniej trzy starty z Jankiem, Olkiem i Piotrkiem, teraz pierwszy start z Tomkiem, Łukaszem i Julkiem i mogę napisać, że mam wielkie szczęście do niesamowitych ludzi. Krwawa Pętla to test na wytrzymałość mięśni, test na wytrzymałość mózgu (pełna koncentracja musi być włączona non stop) ale też test bycie fajnym człekiem. Pozytywna atmosfera jest kluczem do dobrej współpracy zespołu. Połączenie luzu, uśmiechu, żartu i wspierania się nawzajem działało idealnie podczas wszystkich krwawych. Zawsze byłem też rodzynkiem w kwestii diety, wcześniej jedyny wegetarianin wśród mięsożerców, teraz jedyny wegetarianin wśród wegan. Myślałem, że weganizm sprawi nam więcej problemów przy zaopatrzeniu, ale chłopaki ogarnęli to doskonale, a ja nie miałem stresu, że wylosowałem z plecaka niejadalną kanapkę. Kanapki były mega, mega pyszne!
3. Taktyka: Taktyka przeszła ze mną jak wirus z poprzedniego zespołu. Zmiany 15 minut bieg i 45 minut rower, a jak zaczyna się robić trudniej, mniej więcej w 2/3 trasy skracamy zmiany na 10 minut bieg i 30 minut rower. No i poza tym biegacz musi biec. No i wszyscy muszą mieć łeb na karku i myśleć.
4. Tempo: Super. Świetne trzymanie tempa do samego końca. Zrobiliśmy 21h15 minut czyli rekord bez supportu (w 2017 było 21:25) i zabrakło 29 minut do rekordu z supportem (20:46 w 2014), ale myślę, że biegliśmy sporo szybciej niż w 2014. Dużo czasu straciliśmy na jednej awarii. Guma, a potem problem z hamulcem tarczowym, który finalnie trzeba było odkręcić. Ja akurat miałem zmianę biegową i byłem z przodu, dogonił mnie Julek, powiadomił o gumie i lecieliśmy dalej. Gdy dotarliśmy do PKP Chotomów, gdzie był PK (Punkt Kontrolny), czyli należało pyknąć zdjęcie, dzwonimy do chłopaków, nie jest dobrze, ciągle się męczą z naprawą. Są mniej więcej 25 minut biegu z tyłu. Jest środek nocy, ale dzwonię do Marka Troniny, czy regulamin zezwala na zdjęcie na raty. Zezwala, były już takie przypadki. Na samym dworcu tracimy na postój 15 minut. Lecimy dalej z Julkiem, robimy zmiany, co 5 minut, żeby się nie zajechać, akurat lasy chotomowskie, więc wiemy, że gonitwa będzie trudna. Nasza Krwawa Pętla na 2 osoby i 1 rower trwa aż do kolejnego PK, czy PKP Modlin, gdzie mówię to nie ma sensu, zajedziemy się, siadamy i czekamy. Na szczęście po 3 minutach już są Tomek z Łukaszem na rowerach, też umęczeni bo gonili ostro, proponują trochę zmian w dwóję, żebyśmy odpoczęli z Julkiem, ale myślę, że lepiej jak wszyscy odpoczniemy przy normalnych zmianach, wystarczy, że kolejną zmianę zrobimy z Julkiem 10 minut zamiast 15 minut i damy radę. Poza awarią traciliśmy dużo więcej czasu na zmianach i zdjęciach. Wielokrotnie rowerzysta szykujący się do zmiany nie był jeszcze gotowy po dobiegnięciu biegacza. Na zdjęciach zdarzało nam się robić powtórki bo wyszło słabo 🙂 W Zalesiu zrobiliśmy zbrodnie przeciw ludzkości czyli zakupy wszyscy razem (przerwa w biegu), w planach była też wspólna kawa, ale na szczęście plan się nie udał. Zabrakło dyrektorskiego talentu Janka do popędzania teamu, ale też po prostu nie mieliśmy rekordowych ambicji. Naszym celem był limit. Vege moc jednak potrafi zaskoczyć, chłopaki biegli do końca lekko i szybko.
5. Niuanse: Pierwszy raz był start wieczorem w piątek, wcześniej zawsze w sobotę rano. Być może to indywidualne preferencje, ale dla mnie lepszy wariant. Noc na mniejszym zmęczeniu, poranek nas trochę wytelepał, ale potem bardzo przyjemnie spędzana sobota, o 17.15 na mecie, normalny wieczór i spać też normalnie się można położyć.
6. Kuriozum: Mam 4 ukończone Krwawe Pętle. To na pewno nie jest normalne. Na przestrzeni 7 lat było 26 prób, 8 udanych, w tym 4 moje, w tym 3 najszybsze. Już się boję, że chłopaki z Vege Runners pomyślą o łamaniu 20h w przyszłym roku. Co wtedy zrobię?
Tu można zobaczyć jak Vege Maszyna parła do przodu:
http://event.trackcourse.com/view/krwawa-petla-2018
Krwawy Arek aka Korba
Fot. Fundacja Maraton Warszawski i Vege Runners