Gorce Ultra Trail… Krótko GUT. Jest to impreza, w której uczestniczę od pierwszej edycji. Powodów jest kilka. Pierwszy: Gorce, uwielbiam tam być, a być i biegać tam to już szczególnie 😉 . Drugi : organizator – Run Vegan. Ekipa ta udowodniła już wielokrotnie, że organizuje zawody na wysokim poziomie. Na dokładkę to ludzie po zielonej stronie mocy i w tej idei zawody są organizowane. GUT 48 czyli najkrótszy z dostępnych na tej imprezie ultradystansów biegłem w 2019 roku. Strasznie mi się podobało zatem postanowiłem pobiec jeszcze raz ale tym razem bardzo dobrze przygotowany. I choć przygotowania szły pięknie to jak już to u mnie często bywa, los postanowił znów zachichotać i wyłączył mnie z ostatnich, kluczowych treningów przygotowawczych…..
Z Dominikiem, który to od blisko już roku obejmuje mnie opieką trenerską ustaliliśmy, że w tej sytuacji nie będzie to wyścig a raczej solidne długie wybieganie przed kolejnymi zawodami ultra. Taktyka prosta jak kije biegowe: spokojnie, w tlenie a na podbiegach lekko w drugim zakresie. Z tak uknutym planem udałem się do Ochotnicy Dolnej. Na linii startu tego dystansu stanęliśmy w pięć sztuk Vege Runners 😉 . Każdy z innym pomysłem na bieg.
Ruszyliśmy. Już kilka minut po starcie okazało się, że chichot złośliwego losu ciągle rozbrzmiewa za moimi plecami. Pierwsze pięć kilometrów to długi, asfaltowy zbieg. Rzekłbyś, Szanowny Czytelniku – bajka, w sam raz na rozgrzewkę! No, mnie się też tak wydawało dopóki nie zestawiłem tempa zbiegania z pulsem. Przy spokojnym zbieganiu po asfalcie tętno oscyluje mi w połowie drugiego zakresu!! 😮 Jakbym nie kombinował, jak nie zwalniał cały czas lipa…. Piękny początek, pomyślałem sobie…. Zaraz za zbiegiem zaczął się mocny podbieg. Biegnę z kijami, bardzo spokojnie a tętno szaleje już w strefie progu… Pot zalewa oczy a morale spada do poziomu : “k…a, na co mnie to było…” Żeby już całkiem rozbić w pył ostatnie pokłady nadziei, pogoda postanawia rozpętać nad naszymi głowami burzę. Zaczęło wiać i padać. Ta pogoda, wbrew pierwszym myślom okazuje się być zbawienną. Temperatura spada, tętno się uspokaja i wracają chęci do połykania kolejnych kilometrów , kapitalnych widoków, wąskich leśnych ścieżek, kamienistych zbiegów i całego tego dobra jakie w Gorcach drzemie. Jak się później okazało nie tylko ja narzekałem na takie anomalia tętna i słabe samopoczucie na starcie… 😉
Efektem deszczu, który padał nie tylko w trakcie zawodów ale i cyklicznie kilka dni przed było błoto…O ile to, na od lat wydeptanych duktach nie sprawiało problemu, tak to na leśnych dzikich ścieżkach było powodem poobijanych tyłków, brudnych ciuchów i dłoni. Co raz jakiś zawodnik wykonywał spektakularną figurę po czym lądował na glebie 😉 .
Zaliczając kilka rozśmieszających upadków biegłem sobie trzymając się ustalonej z Dominikiem taktyki…
Na punktach kontrolnych, połączonych z wodopojem i jadłem pełny wypas. Wolontariusze dwoją się i troją by dogodzić biegaczom i robią to na prawdę super! Wielkie dzięki – bez Was byłoby ciężko… A na zmęczenie, przemoczone ciuchy, brudne z błota łapska i nie tylko – nic nie robi tak dobrze jak ciepła, vege pomidorowa z kluchami! Tak, taką właśnie zupkę wciągnąłem na punkcie zlokalizowanym mniej więcej w połowie trasy! Mega, od razu inaczej się patrzy na kolejne kilometry do pokonania.
Metę zorganizowano tradycyjnie już, po drugiej stronie rzeki. Aby do niej dotrzeć trzeba się przez nią przedrzeć. A, że ostatnio pogoda dolewa cały czas do tej rzeki to i głębsza niż ostatnimi czasy. Ten fragment trasy jest kapitalny i uwielbiam wskakiwać do zimnej wody. Na mecie chwila odpoczynku i można się posilić pyszną kaszą z warzywami i grzybami – bez limitu!
Na metę dotarłem jako 16sty z czasem 5h:56m:36s. Pozycja ta dała mi drugą lokatę w kategorii M45-59.To trochę gorszy czas niż w poprzednich zawodach ale biorąc pod uwagę okoliczności i warunki start zaliczam do bardzo udanych…
Gorąco wszystkim polecam udział w zawodach Gorce Ultra Trail. Naprawdę towarzyszy im kapitalna atmosfera . Każdy znajdzie tu swój ulubiony dystans. Poczynając od 12km na 102km skończywszy. Spotkać można tu zwykle Vege Runnersów z całej Polski co dodaje dodatkowego smaczku. Kapitalne otoczenie, gorczański klimat i super jadło powodują, że chce się tam wracać. Ja w każdym razie zamierzam. I jeśli przyszłość będzie mi dana to spotkacie mnie tam nie raz 😉
Tradycyjnie podziękowania ślę ekipie Run Vegan oraz wolontariuszom, jak i wszystkim, którzy włożyli trud w pracę przy tych zawodach za super organizację i klimat!
Dominik – robisz mega robotę i dajesz radość staremu dziadkowi 😉
Dziękuje chłopakom z Vege Runners za spotkanie. Wszystkim gratuluje i mam nadzieję do rychłego zobaczenia na górskich ścieżkach biegowych…
Poniżej lista zawodników Vege Runners, którzy zmierzyli się z ta piękną ale i wymagającą trasą:
16 FRANCUZ Konrad 05:56:36
66 ŚWIDZIŃSKI Tomasz 06:50:06
72 PARUCKI Michał 06:58:52
102 MARCINKIEWICZ Paweł 07:29:46
185 GRYGORUK Marek 09:22:13
Frantz (Peepuck) Conrad