Do czterdziestych urodzin uciułałem 87 kg wagi przy wzroście 175 cm. Dużo za dużo. Od czterdziestki ciało w ruch – najpierw kettle i trening z masą własnego ciała w Akademii Kettlebells Warszawa, potem solo. Doszło trochę sztangi. Jak zacząłem komplementarnie biegać w 2019 to się jednak okazało, że długotrwały wysiłek z biegania jest bardziej wdzięczny niż ten punktowy, fight-or-flight w treningu siłowym. Też ma swój urok, ale nie taki, jak godzinna (lub parogodzinna) wyrypa po lesie.
Najważniejszym zyskiem z biegania jest dla mnie odbudowanie (a następnie budowanie na nowych zasadach) relacji z własnym ciałem, która nie zniknie przy kontuzjach, chorobach i innych przerwach od jakiejś konkretnej dyscypliny sportu.
Drugim są ludzie. Robi się oczywiście życiówki, trenuje zawzięcie, ale jakbym miał postawić na szali prywatne rekordy z relacjami zbudowanymi dzięki bieganiu, to życiówki oddaję lekką ręką. Samotność długodystansowca jest mocno przereklamowana.
/ Michał
A jakie są wasze historie, podejście do biegania ?