czwartek 6, kwiecień, 2023

Historia naszego biegactwa

Zawsze oboje byliśmy aktywni, Kostek kiedyś się regularnie wspinał, jeździliśmy na rowerach. A potem zaszliśmy w ciążę. Ja prawdziwą, a Kostek dla solidarności ze mną w spożywczą. Ja urodziłam, a on…. no…. ważył ponad 100 kilo i był okrąglutki. Po paru latach ja zaczęłam uprawiać regularny sport – najpierw roller derby, a potem – żeby poprawić wydolność – biegać. Najpierw sama, potem parkruny, potem pierwsza połówka.

Historia naszego biegactwa? Zawsze oboje byliśmy aktywni, Kostek kiedyś się regularnie wspinał, jeździliśmy na rowerach. A potem zaszliśmy w ciążę. Ja prawdziwą, a Kostek dla solidarności ze mną w spożywczą. Ja urodziłam, a on…. no…. ważył ponad 100 kilo i był okrąglutki. Po paru latach ja zaczęłam uprawiać regularny sport – najpierw roller derby, a potem – żeby poprawić wydolność – biegać. Najpierw sama, potem parkruny, potem pierwsza połówka. Zobaczyłam ogłoszenie o biegu wegańskim i wtedy Kostek powiedział, że jak ja się zapiszę to on też. Dla zachęty zapłaciłam mu za start, nasz wybór padł na 10 km. No i gdy bieg się zbliżał, około miesiąc przed stwierdził, że chyba warto zacząć cokolwiek biegać? Od tamtej pory przebiegł baaardzo dużo km zrzucił baaaardzo dużo kg, ma na koncie kilka biegów powyżej 100 km, regularnie ćwiczy i wygląda jak młody bóg. Oboje zresztą dużo biegaliśmy, dystanse od 5 km do ultra już w barwach najfajniejszej drużyny Vege Runners. Na swoje 40 urodziny postanowiłam przebiec (nie pierwszy zresztą) maraton przełajowy. Na ostatniej pętli pomyliłam trasę, nadłożyłam kilka km i coś zaczęło boleć w nodze. Kontuzja. Zdarza się. Odwołane zaplanowane od dawna starty (Bieg Rzeźnika, pierwsza „setka” K-B-L)… było bez biegania smutno i źle, ale znalazłam na to sposób. Zaczęłam brać udział w biegach z tej drugiej strony – jako wolontariusz: obsługa biur zawodów, punktów odżywczych, znakowanie trasy czy zamykanie biegu jako tzw „czerwona latarnia”.
 
Nie biegałam półtora roku… a te wszystkie nieprzebiegnięte biegi majaczyły, kusiły…. w końcu wróciłam powoli, jak żółw ociężale… Z zerową formą i dodatkowymi kilogramami. Podjęłąm współpracę z trenerem, dużo ćwiczę. Wolne? Raz na dwa tygodnie. Bieganie, rower, siłownia. Ale są efekty: życiówka na półmaratonie, przebiegnięte wymarzone K-B-L 110 km i Łemkowyna Ultra Trail 150 km. Nasze „od grubasa do ultrasa” trwa dalej!
 

/ Siva i Kostek

Dodaj komentarz