Krótka relacja z niepełnego triathlonu… Zawody „ŚNIEŻNA PANTERA 2” w Tychach odbyły się, ale nie był to niestety klasyczny triathlon, bo…pokrywa lodu w jeziorze Paprocańskim była zbyt gruba, organizatorzy nie byli w stanie wykuć szerokiego i bezpiecznego toru, więc zamiast pływania open water został przeprowadzony dodatkowy bieg na 6 km, po nim rower na trasie MTB i znowu bieg 6 km. Szkoda bo byłem przygotowany, nie tylko pianka i buty, ale czepek i rękawiczki neopropenowe i trenowałem tydzień temu w lodowatej wodzie na gliniankach Sznajdra na Woli…
Ogólnie rzecz biorąc całość zawodów, nagłośnienie, zaangażowanie organizatorów widać bardzo wysokie. Jednak mam mieszane odczucia… Przykładowo trasa rowerowa tj. 8 pętli biegła alejkami OSiR, kilka ostrych zakrętów, podjazd i stromy zjazd, 100 metrów po piaszczystej plaży (chyba wszyscy w tamtym miejscu pchali rowery, masakra) oraz przejazd leśną kamienistą drogą. Trasa rowerowa była tylko trochę otaśmowana, sporo strzałek, trzeba było być mega skoncentrowanym na tym aby gdzieś źle nie pojechać. To nie wszystko, trasa biegowa wokół jeziora nie była zamknięta, to spoko, ale rowerowa też nie!!! Więc na niektórych odcinkach trasy pojawiali się czasem rodziny z dziećmi oraz pieskami. Hmm, całe szczęście że jakoś obyło się bez kolizji, ale pachniało trochę amatorszczyzną. W kluczowym miejscu brak było osoby która na rozwidleniu dróg powinna wskazać tę właściwą, no ja akurat wybrałem w lewo, a trzeba było w prawo, pech chciał że akurat nikt przede mną nie jechał. Tak więc do pierwszej pętli musiałem dodać kilkaset metrów ekstra. Oczywiście mogłem tylko popatrzeć na grupę rowerzystów która mnie wyprzedziła ;). Później już ktoś tam stał i kierował ruchem, zupełnie bez sensu, bo po pierwszej pętli już wiadomo każdemu którędy jechać. Miejsce odległe, bo 24, ale w OPEN, nie było kat. wiekowych. Ciekawe który byłbym. Startowało około 55 zawodników i zawodniczek, choć opłaconych było prawie 100 pakietów…Dziwne.
Kamil Chudecki