Dwa tygodnie po biegu 24H w Lisowicach wędrówka życiowa zaprowadza mnie pod Alpy. Alpy Bawarskie. Garmisch Partenkirchen (w skrócie Ga-Pa). Ga-Pa jest moją bazą wypadową.
Bardzo chciałem pobiec Zugspitz Ultra Trail, ale kiedyś. Nie w tym roku. Planu na ten rok nie było. Jako, że za kilka dni po moim przybyciu w ten region miały odbyć się zawody właśnie ZUG, pytanie jakie nurtowało mnie było jedno: Jaki dystans?!.
ZUG to festiwal biegów górskich. Do wyboru jest kilka dystansów. Królewski 100km + 5412, SuperTrail XL 81km +4134, SuperTrail 63km +2923, BaseTrail XL 39km +1896 i najkrótszy BaseTrail 25km + 1595.
Pytanie, który dystans wybiorę chodziło za mną kilka dni, aż do dnia startu. Bardzo kusił mnie królewski dystans, ale jednak krótka regeneracja po 24h spowodowała, że rzuciłem wyzwanie organizmowi na 81km. Na to tym dystansie rozgrywane były także Mistrzostwa Niemiec w Ultra Trail. Klasyfikacja mnie nie dotycząca, ale co ranga to ranga. I podpatrzeć jak robią mistrzostwa inni również cenne.
Kilka minut przed zamknięciem biura wypełniam kartę rejestracyjną i następnego dnia o 8 rano staję na linii startu w austriackiej miejscowości Ehrwald.
Otwieram oczy, patrzę na zegarek, a tu jeszcze nie spakowany. Na prędko wrzucam do plecaka najpotrzebniejsze rzeczy, wciskam dwa banany i czym prędzej na pociąg.
Do austriackiej miejscowości Ehrwald zajeżdżam na 30 minut przed startem. Cicha, uśpiona alpejska miejscowość. Oprócz biegaczy nikogo więcej nie ma. Jest prawie ósma rano.
Jak się ubrać, kłębi mi w głowie pytanie. Odpowiedz dają mi pozostali zawodnicy. Wszyscy na krótko, toteż na środku placu stroję się na alpejskie ścieżki. Trasa najdłuższa ruszyła 20 km wcześniej z niemieckiej miejscowości Grainau. Pozostały fragment oba dystanse pokrywają się. Tak, więc nie za dużo tracę wybierając krótszy dystans.
Padł strzał i stado biegających ludzi ruszyło przed siebie.
Na górę pnę się między pniami i między korzeniami,
Dookoła słyszę ludzkie wyziewy
Dyszą jak lokomotywa, której pary ubywa
Zerkam ukradkiem na ich twarze i zaangażowanie,
Nie wiem, czy to tempo jest dziś dla mnie
Jeszcze chwilkę, jeszcze troszeczkę i zdobędę tą ścieżkę
Wyobraźnią jestem już u góry i dotykam nosem chmury
Baton , banan w rękę biorę i odpływam w euforię
Punkty odżywcze zaopatrzone muszę powiedzieć były we wszystko. Okiem wegańskim wystawiam ocenę 10/10. Do wyboru do koloru. Oko i micha cieszyła się na każdym punkcie. Ciekawe było również to, że każdy następny punkt oferował oprócz stałego wyboru inne menu. Przed biegiem wyczytałem, że będę m.in. ziemniaki. Doczekałem się ich na mniej więcej 40 km. Np. na jednym z punktów było kakao, albo ogóreczki korniszony, które wchodziły idealnie dla moich zapotrzebowań. Batony wegańskie na każdym punkcie.
Na którymś ze zbiegów zalega spora warstwa śniegu, najlepiej pokonać ją na dupie 🙂 . Najszybsze i najlepsze rozwiązanie.
Gdy nosem dotknąłem chmury,
Czekał mnie zjazd jak z wodnej rury
Jeszcze tylko chłysnąłem się alpejskim krajobrazem
i oddaliłem się szybkim śniegowym zjazdem
Łapię powietrze, pierś głęboko oddycha,
a w dół czeka mnie dycha (10km)
Doganiam, przeganiam i uciekam,
Z piciem i jedzeniem nie zwlekam
Na każdym punkcie, kamienie czuć w bucie
Nie jest to za fajne uczucie, takie to ultra górskie życie
Biegamy na ponad 2000m n.p.m uwierzycie?
Kto nie spróbuje, ten nigdy nie dowie jakie to uczucie
Na ten bieg moim nakryciem głowy była chusta z Transgrancanarii, która robiła furorę na trasie. Nie zliczę ile pytań dostałem od zawodników w tym temacie, po pytaniu i odpowiedzi jaki biegłem dystans dialog zazwyczaj kończył się. J Kilku biegło krótsze dystanse, więc było o czym pogadać.
Atmosfera na biegu wspaniała. Ludzie sympatyczni, duże międzynarodowe grono. Widziałem na listach na pozostałych dystansach dużo osób z Polski.
Pierwsza część trasy bardzo fajna, widokowa, wysoko i fajne alpejskie szlaki, natomiast dalsza część, mocno szybko biegowa, jeśli ktoś ma super tempo, może przez 20-30km naprawdę biec szybko, aż do ostatniej góry, to jest podejścia do schroniska pod Alpspitze.
Uff jak ciężko, jak daleko i wysoko pod górę,
Po co ja się w to wpakowałem,
Niby nie chciałem, ale tak naprawdę potrzebowałem
Oderwać się od rzeczywistości, poczuć własne kości
Bić się z myślami i niepotrzebnymi kilometrami
Krokiem do przodu pnę
Wolno, dysząc, przez usta klnę
A do góry jeszcze tyle w pionie
Kiedy ziemia będzie w poziomie?
To był najtrudniejszy moment biegu, po prostu wzgórze ścięte nożem pod mocnym kątem i wyorana ścieżka w ziemi. Bardzo zielona, zarośnięta i ostro prowadząca w górę. A jak już wydaje się, że to koniec, to po chwili płaskiego, tuż za punktem żywieniowym, trzeba jeszcze pokonać prawie 600 m w pionie do schroniska Osterfelderkopf 2050 m n.p.m.
Dalej z górki na pazurki, sporo technicznej ścieżki, na takie czekamy właśnie. Końcówka mokra, bardzo śliska ziemia. Trzeba wyhamować troszkę i dalej 2 km do mety w Grainau.
Na moim dystansie wystartowało niecałe 200 osób. Czas 13h27m dał mi 64 Open. W górę zegar pokazał +4300.
Dziękuję i Pozdrawiam,
Łukasz Pawłowski
wlodec