Dzień przed startem w maratonie dobrze znaleźć sobie jakieś ciekawe zajęcie, żeby zwyczajnie nie zwariować. Tym razem sprawę nieco ułatwili organizatorzy pierwszego biegu wegańskiego i towarzyszącego mu targu wegańskiego. I chwała im za to. Jedziemy więc w sobotni poranek z moją lepszą połową Martą i Konradem (Peepuck-iem) na warszawski Żoliborz pokibicować biegaczom i zjeść coś dobrego na targu wegańskim 😉
Zaparkowaliśmy auto na Placu Inwalidów i podążyliśmy w miejsce, gdzie powinien znajdować się start biegu. Widać jakieś namioty, to na pewno tam, więc idziemy pewnym krokiem. Po chwili okazało się, że pod owymi namiotami wisi kiełbasa i mnóstwo innych mało wegańskich i nie pachnących produktów. Wtedy skojarzyłem, że w soboty na Żoliborzu odbywa się właśnie coś takiego i zapewne musimy przejść jeszcze kawałek. I faktycznie już po chwili wchodziliśmy na teren gimnazjum na którego tyłach miał się odbyć start biegu. Tam zupełnie inna, lepsza atmosfera. Mnóstwo ludzi w koszulkach biegu wegańskiego, Vege Runnersi, jeszcze więcej Vege Runnesów , inne wege kluby od biegania i kolejne grupy Vege Runnersów 😉 jeszcze nigdy nie widziałem nas tak dużo w jednym miejscu. No po prostu wegaństwo unosiło się w powietrzu. Sam bieg to trzy pętle po wymagającym terenie, podbiegi, zbiegi a nawet schody a łączny dystans to 10km. Biegli ludzie, biegły psy, biegł i banan a nawet księżniczka kapusta, ale na kolana powalił mnie pijany lemur. Na szczęście nasza klubowa koleżanka Martyna zlitowała się nad nim i ciągnęła na ostatnim okrążeniu za rękę bo inaczej nie wiem czy by dał radę dotrwać do mety 😉
Bieg wegański doskonale spełnił swoją rolę. Tylko wśród moich znajomych było dwoje osób, które postanowiły zadebiutować w bieganiu wybierając właśnie tę imprezę. A co ważne oboje przybyli z odległych krain: Krakowa i Nowej Aleksandrii. Byłoby naprawdę fajnie, gdyby impreza miała kolejne edycje. Dla mnie jest to szczególnie istotne, gdyż wspomniana wcześniej moja lepsza połowa obiecała, że jak będzie kolejna edycja to weźmie w niej udział (normalnie nie biega 🙂) – a ja będę ją mocno trzymał za słowo ;).
Po biegu większą grupą udaliśmy się na targ wegański. Odebraliśmy super fajne kubki z logo VR od wegarni, zjedliśmy burgera a ja dodatkowo zaopatrzyłem się w batony na maraton. Według organizatorów było ponad 40 wystawców a przez cały dzień przewinęło się ok 1000 osób więc chyba udane targowisko.
Debiut imprezy bardzo udany mimo małej wpadki. Z racji tego, że następnego dnia odbywał się maraton warszawski zorganizowali pasta party na które można się było zapisać i opłacić nawet jeżeli nie brało się udziału w biegu wegańskim. Super się złożyło, więc postanowiliśmy zrobić tam przed maratońskie spotkanie klubu Vege Runners o godzinie 16. Zwartą grupą udajemy się w umówione miejsce nieco wcześniej, a tam spotyka nas nie małe rozczarowanie. Wszystkie stoiska były już złożone i nie było nic do jedzenia (na stronie organizatorów wciąż widnieje informacja, że pasta party odbywać się będzie 27 września między godziną 10 a 17). Nie byliśmy jedynymi, którzy poczuli się oszukani. Wciąż przychodzili jacyś ludzie i z żalem w oczach odchodzili w swoją stronę. Mam nadzieję, że podczas kolejnych edycji nie będzie takiej wpadki. Przenieśliśmy więc spotkanie do knajpki „W gruncie rzeczy”, gdzie już w dobrych humorach zakończyliśmy ten jakże ciekawy dzień 🙂.
W Niedziele Ekipa VEGE RUNNERS zajęła 6 miejsce (mimo dużo słabszej frekfencji naszych biegaczy niż w poprzednich latach) w klasyfikacji drużynowej 36 Maratonu Warszawskiego !
Relacje z maratonu naszych biegaczy :
Maratoński spokój Michała (Soultraveler)
Mam tak samo jak Ty …Konrada (Peepuck)