Czym jest triathlon dowiedziałam się stosunkowo niedawno, wysłuchując historii rozentuzjazmowanej koleżanki, krótko po jej pierwszych zawodach w tej dyscyplinie. Jako miłośniczka wszelkich sportów drużynowych traktowałam bieganie jako formę rozgrzewki, rower jako środek transportu na trening, a pływanie jako zło konieczne. Połączyć te trzy rzeczy w jedną dyscyplinę sportu i czerpać z tego przyjemność? Nie ma mowy!
Kilka miesięcy później, kiedy za sprawą paru treningów i książki Scotta Jurka zrozumiałam, co można kochać w bieganiu, szukałam na półkach w księgarni dalszych sportowych inspiracji. Spośród kilku okładek szczególnie jedna przykuła moją uwagę – z szeroko uśmiechniętą dziewczyną trzymającą nad głową wstęgę z napisem „Ironman World Championship”. Świetnie, może jej się uda przekonać mnie do triathlonu! Nazwisko autorki – Chrissie Wellington – było mi zupełnie obce, więc rzuciłam jeszcze szybko okiem na jej notkę biograficzną: jest wielokrotną rekordzistką i czterokrotną mistrzynią świata w zawodach Ironman (3,86 km pływania, 180,2 km jazdy na rowerze i 42,195 km biegu), a osiągnęła to chociaż zawodowym sportowcem została dopiero mając 30 lat (sic!).
Ci, którzy sięgną po jej książkę przekonają się, że życie Chrissie przed rozpoczęciem kariery sportowej było równie fascynujące i pełne sukcesów, co kariera profesjonalnej triathlonistki. „Bez ograniczeń” to książka bardzo osobista. Autorka zabiera nas w podróż przez poszczególne etapy swojego życia i większość kontynentów. Czytając ją miałam wrażenie, jakbym dostałam właśnie długi list od przyjaciółki z dzieciństwa. Chrissie przedstawia nam swoją rodzinę, opowiada o bulimii, z którą walczyła na studiach, zabiera nas ze sobą na uczelnię i do pracy, przyznaje się do błędów i chwali osiągnięciami. W moim przypadku wrażenie to potęguje jeszcze fakt, że oprócz sportowej pasji łączy mnie z autorką zamiłowanie do (samotnych) podróży, poznawania nowych ludzi, rozwoju (w każdym aspekcie) i działalności charytatywnej. W jej życiu wszystkie te elementy uzupełniają się i składają w sensowną całość – dzięki pracy i treningom w Nepalu stała się bardziej wytrzymała, miesiące spędzone w Afryce dały jej większe zrozumienie świata i samej siebie, a wspomnienie osób, które spotykała na swojej drodze dodawały siły w najcięższych chwilach. Wszystko to uzupełniło kilometry ciężkich treningów i dzięki ogromnemu talentowi Chrissie znalazła się na samym szczycie światowej czołówki triathlonu. Mistrzyni zdaje sobie sprawę z tego, że jej nazwisko ma obecnie większe znaczenie niż kiedykolwiek wcześniej, dlatego zabiera głos w istotnych dla niej kwestiach i udziela poparcia wybranym fundacjom.
W książce obecny jest również inny bliski mi temat – na naszych oczach Chrissie staje się wegetarianką. Niestety kilkadziesiąt kartek później jesteśmy również świadkami sceny, gdy przestaje nią być…
Jeśli ktoś szuka w książce Chrissie sprawdzonego planu treningowego lub porad przed pierwszym Ironmanem, to może się czuć trochę zawiedziony. Niemniej jednak myślę, że każdy amator sportu znajdzie w niej wskazówki dla siebie. Dla mnie jednym z takich punktów jest sposób w jaki triathlonistka opisuje swój doskonały start – nie był to wyścig, w którym nie odczuwała bólu, ale wyścig, w którym udało jej się idealnie przezwyciężyć ból. Wielokrotnie udowadnia też, że uporem i ciężką pracą można wiele osiągnąć – nie tylko w sporcie.
Chrissie dzieli się z nami również historiami ludzi, którzy są dla niej motywacją do działania. Z szacunkiem wypowiada się o triathlonistach amatorach, którzy muszą łączyć treningi z życiem zawodowym i rodzinnym oraz przywołuje szereg wzruszających historii niepełnosprawnych i chorych zawodników, którzy mimo wszystko docierają do mety wyścigu Ironman.
„Bez ograniczeń” polecam wszystkim, którzy szukają inspiracji lub po prostu mają ochotę na dobrze opowiedzianą i bardzo wciągającą historię. A sobie stawiam cel – jak tylko wyzdrowieję, jadę na basen. Oczywiście na rowerze!
-Natalia
Polska wersja książki wydana przez Galaktyke: