3 Maja 2013 był dla jeleniogórskiego światka biegowego przełomowym dniem. Po latach posuchy i oczekiwań, narodził się pomysł, by w końcu zorganizować i u nas imprezę biegową z prawdziwego zdarzenia. Wybór padł na dystans półmaratonu i towarzyszącą mu dyszkę. Długo nie było wiadomo, czy bieg się faktycznie odbędzie-gdyż jak to zwykle bywa, nie było porozumienia z władzami miasta, a propos udostępnienia centrum i pobliskich ulic na poczet biegu-ale udało się.
Zapisaliśmy się i tym większa była nasza radość, gdy na liście startowej zaczęliśmy odkrywać coraz to nowe nazwiska ze swojsko brzmiącym klubem Vege Runners:)
Udało nam się, za pomocą najpoczytniejszego forum na świecie biegajznami vege runners – złapać kontakt z innymi marchewkami głodnymi sukcesów na miarę Haile:) Umówiliśmy się przed startem w samym rynku. Wiedząc, że będzie około 600 biegaczy, dyskretnie wystawiliśmy piękną torbę z emblematem Vege Runners, otrzymaną od przeora Pająka, na jednym z tajnych zebrań w warszawskim klubie (nocnym:)). Dzierżąc w rękach ostrą marchewę-sygnał zastępczy w razie niepowodzenia nawiązania kontaktu torbo-wizualnego-wmaszerowaliśmy na teren rynku i po niedługim oczekiwaniu dołączyło do nas wesołe stadko Vege Runnersów. Zobaczycie ich na zdjęciach. Był Bartek-znany Bandita z Legnicy:)) ze swoją wybranką (również vege runners-ale jeszcze nie startującą-więc czekamy na spotkania na trasach), Wojtek znany Raider na Endomondo (pięknie reprezentujący barwy Vege Runners w pożyczonej koszulce), Dadzia znana jako….Dadzia:):) i ja. Drugie spotkanie miało miejsce jakieś 1h50 później, ale już na sztywnych nóżkach.Ale o tym za chwilę…
Kilka dni przed startem modliliśmy się, żeby nie było upału…Tak jest zawsze…., pięć dni przed długo wyczekiwanym pierwszym poważnym biegiem w naszym mieście (Jeleniej Górze), przyszła taka lampa, że zaczęliśmy na treningach wątpić czy w tych warunkach dotrwamy do mety…
Tymczasem w dniu startu aura rzeczywiście nie rozpieśczczała. Pierwsze kółko, w lekkiej mżawce biegło się w miarę przyjemnie-w miarę, gdyż, pamiętajcie jesteśmy w kotlinie jeleniogórskiej i niektóre podbiegi skłaniały do myśli o podniesieniu składki na życie:). Druga połowa to już deszcz, który padał od góry, od boku, od…tyłu i od dołu…ma-sa-kra, szczególnie, gdy zakładasz leciutkie, krótkie startówki i wiaterek od Śnieżki daje czadu. Mimo wszystko okazało się, że prawie wszyscy porobili jakieś życiówki:)
Niestety mimo usilnych starań kenijska czołówka trochę nam odeszła, więc możemy odegrać się dopiero w następnym roku, ale realne szanse są wtedy, kiedy oni zejdą z biegu:):):)
Zaraz po biegu ponownie spotkaliśmy się spontanicznie przy depozytach i złapała nas wtedy Marysia z Wrocławia, która również pobiegła niebywale. Niestety Adze z Pasiecznika nie udało się spotkać z nami wszystkimi, ale czuliśmy jej obecność duchem i gratulujemy, bo miała nie startować w deszczu a zrobiła wspaniały czas>GRATY:)…i od tej pory polubiła bieganie w takiej aurze. Natomiast Wojtek Raider pokonał sam siebie i po kilku miesięcznej kontuzji-walcząc z bólem, zaopatrzony w moją:) koszulkę-pobiegł….i uzyskał bardzo dobry czas.
Dadzi bieg wyszedł bardzo dobrze, stanęła na pudle, zajmując drugie miejsce w kategorii, za samą Agnieszką Gortel:) Wielkie Gratki:). Będąc miesiąc po maratonie w Dębnie, zupełnie nie czuła tego startu i bez zegarka, ciężko jej się biegło, ale mimo wszystko wróciła z tarczą. Bo musicie wiedzieć drodzy czytelnicy, że odkąd startujemy w biegach, zawsze, ale to zawsze pamiętaliśmy o zabraniu gpsów, ale, będąc prawie u siebie pod stodołą, 20 minut przed startem, zorientowaliśmy się, że nadgarstki są jakieś lekkie…dramat. Także bieganie zupełnie na czuja..:)
Generalnie bieg był bardzo udanym wydarzeniem-startowało ok 680 osób. Organizacja naprawdę na wysokim poziomie…było tak jak powinno być. Bardzo się cieszymy, że udało nam się spotkać z ekipą Vege Runners i idea VEGE była obecna na naszych ziemiach:):)
Mamy nadzieję, że spotkamy się jeszcze nie raz na startach, a może treningach. Więc może skusicie się i Wy drodzy czytający, na odwiedzenie naszych pięknych stron.
Wyniki 10km:
Aga- 52:21
Wojtek- 52:33
Dadzia- 43:44
Wyniki 21km:
Bartek- 1:43:33 (personal best)
Marysia- 1:44:04 (personal best)
Mako- 1:40:06
PS. Jako, że biegamy też od niedawna w TS Regle Szklarska Poręba, przed startem wpadli do nas ludzie z klubu ze wsparciem i radą, z którymi trenujemy na co dzień-wielkie nazwiska w światku biegowym- Dariusz Kruczkowski-Wielokrotny medalista Mistrzostw Polski w biegach długich i górskich, oraz Marek Deputat-wybitny zawodnik, mistrz Polski w maratonie-zobaczycie ich na zdjęciach:) Fajna sprawa:)
Na tym kończymy krótką relację, kto zasnął-dobranoc:):)
Mako i Dadzia