W tydzień po starcie w Maratonie Warszawskim dwuosobowa reprezentacja Vege Runners w składzie Bartez & Pająk wystartowała w Biegu Trzech Kopców w Krakowie na dystansie ok. 13 km. Planowaliśmy tempo regeneracyjne, aby rozruszać się po maratonie. Jednak gdy bieg zaczyna się od ostrego zbiegu z Kopca Kraka – trudno o zachowanie spokoju.
Zaczęliśmy więc dość mocno, rzucając się na przód stawki biegaczy, chcąc uniknąć przyblokowania na ciasnych zakrętach. Po zbiegnięciu na bulwary wiślane tempo ustabilizowało się poniżej 4 min/km i tak biegliśmy sobie kilka kilometrów aż na Salwator, gdzie zaczął się długi podbieg pod Kopiec Kościuszki. Od Salwatora każdy z nas pobiegł już swoim tempem zmagając się z przybierającym na sile deszczem, zmęczeniem, a także stromymi podbiegami, zwłaszcza tym gruntowym w Lesie Wolskim (który często pokonujemy na niedzielnych treningach zbiegając jednak w dół).
Ostatecznie pod Kopiec Piłsudskiego wpadliśmy na metę z czasami:
Bartez: 52:34 (23 miejsce w kategorii OPEN, 4 w kategorii M30)
Pająk: 54:32 (42 miejsce w kategorii OPEN, 10 w kategorii M30)
Bieg ukończyło 1299 biegaczy.
Na mecie na zziębniętych biegaczy czekał już gorący posiłek regeneracyjny – żurek, wiadomo z czym. Na szczęście kreatywność wegan (zwłaszcza głodnych!) nie zna granic i już po chwili zajadaliśmy się dość dobrymi bułkami (z żurkowego stoiska) maczanymi w oliwie z oliwek z promocyjnego stoiska jednego z producentów. Smakowało wyśmienicie!
Wprawdzie na biegaczy czekały już podstawione autobusy do centrum miasta, jednakże my po wyczerpaniu przysługującego nam limitu bułek i uszczupleniu zapasów oliwy, udaliśmy się na 10 km roztruchanie trasą powrotną − z Lasu Wolskiego do domu.
Ogólnie, bardzo przyjemny i ciekawy 'górski’ bieg. W planach czekają kolejne tego roku 🙂